1 lutego 2014

Posted by Michał Antosiewicz | File under : , ,
Idea człowieka-maszyny jest niemal tak stara, jak samo pojęcie fantastyki i do dziś pozostaje w niej żywa. Jak się jednak okazuje koncept ten powoli przestaje być tylko fantazją - dość powiedzieć, że nowoczesne protezy pozwalają w bardzo zadowalającym stopniu zastąpić utracone kończyny, a drukarki 3D prawdopodobnie już niedługo staną się wybawieniem dla pacjentów czekających na przeszczep organów. Już w 1998 Kevin Warwick, dziekan wydziału cybernetyki Uniwersystetu w Reading rozpoczął eksperyment, mający na celu sprawdzenie do jakiego stopnia ludzki organizm jest w stanie zintegrować się z elektronicznymi implantami - wszczepiając sobie podskórne chipy, umożliwiające mu kontrolę nad różnego rodzaju urządzeniami, Warwick zasłużył sobie na ksywę "Captain Cyborg". To wszystko pozwala myśleć, że w przeciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat wynalazki dotąd obecne tylko w filmach i książkach, już niedługo staną się powszechnie dostępne.  

Ale dzisiaj nie o nauce bedziemy mówić - oto lista najciekawszych cyborgów w historii kultury masowej. Wybór jest, oczywiście, czysto subiektywny, choć starałem się kierować w nim przede wszystkich oryginalnością prezentowanych postaci i ich rozpoznawalnością. 

10. Metallo - jeden z najpotężniejszych przeciwników Supermana i zdecydowanie jeden z najciekawszych cyborgów wykreowanych na kartach amerykańskiego komiksu. W grudniu ubiegłego roku w świat poszła pogłoska, że zasilany sercem z kryptonitu Metallo pojawi się w planowej na 2016 rok kontynuacji Człowieka ze Stali. Na razie nie wiadomo jak dużą rolę odegra (o ile w ogóle go zobaczymy), pewne jest jednak, że byłaby to bardzo przyjemna odmiana od Generała Zoda czy Lexa Luthora, który - nie wiedzieć czemu - pojawił się w aż czterech z sześciu ekranizacji komiksu o Kal'Elu.

9. Eva – widziałem już kilka podobnych do niniejszego zestawień, w żadnym jednak nie zetknąłem się z tymi gigantycznymi humanoidalnymi maszynami. Z jednej strony nieszczególnie mnie to dziwi, bo to mocno dyskusyjna kandydatura, z drugiej - trudno chyba o oryginalniejszą koncepcję biomechanizmu, czyli połączenia rozwiniętej, acz niedoskonałej ludzkiej technologii (ach, te kable zasilające), z niemal boskimi, ale wciąż jak najbardziej materialnymi istotami. W końcu kto powiedział, że cyborg musi być człowiekiem?

8. Inspector Gadget - czyli zmechanizowany inspektor Clouseau, tak samo inteligentny, tak samo zaradny, tak samo ubrany. Jedyne, co go różni od francuskiego protoplasty, to poukrywane wszędzie gadżety. Ma ich mnóstwo, na każdą akcję - śmigła helikoptera w kapeluszu, telefon w palcach, sprężyny w butach, dildo... a, zresztą nieważne. Cieszący się ogromną popularnością bohater serialu animowanego w 1999 roku doczekał się debiutu kinowego - twórcy ekranizacji postanowili zmierzyć się z zasadą, że nie przenosi się postaci z kreskówek do filmu aktorskiego... i polegli, jak było do przewidzenia. Tyle dobrego, że kolejna część ukazała się już tylko w wersji video.


7. JC Denton - główny bohater kultowej gry Deus Ex, klon (przede wszystkim w kwestii ubioru - nosi się zupełnie jak Neo) i cyborg w jednym, jeden z pierwszych stworzonych za pomocą nowatorskiej nanotechnologii. Typ samotnika, zawsze poważny, chłodny - niezależnie od tego, po której stronie barykady i w imię jakiej sprawy występuje, zawsze daje z siebie wszystko, zachowując przy tym specyficzne poczucie humoru. Styl, osobowość, implanty - no po prostu uwielbiam gościa.

6. Borg - kolektyw kosmicznych totalitarystów, przemierzających kosmos w poszukiwaniu nowych technologii do przejęcia, czyli jedno z największych zagrożeń, z jakim musi mierzyć się załoga USS Enterprise. Wymawiane beznamiętnym, komputerowym głosem przywitanie You will be assimilated. Resistance is futile stało się jednym z ich znaków rozpoznawczych, a zarazem chyba najbardziej kultową sentencją w historii Star Treka. Duży plus za gustowne wdzianka i oryginalną, geometryczną architekturę statków kosmicznych.

5. Major - jedyna kobieta w niniejszym zestawieniu, skutecznie rozprawiająca się ze stereotypem słabej płci. Motoko Kusanagi, bo tak brzmi jej prawdziwe nazwisko, pierwotnie zaistniała jako bohaterka stworzonej przez Masamune Shirow mangi Ghost in the Shell, jednak naprawdę znana w świecie stałą się za sprawą filmu pod tym samym tytule (w mojej opinii jednego z najlepszych filmów w ogóle, nie tylko w kategorii anime). Inteligentna tajna agentka, uzdolniona hackera, specjalistka od mordobicia i broni palnej, uwielbiająca pokazywać się publicznie w samym stroju kąpielowym i skórzanej kurtce - no jak jej nie kochać? Gdyby jeszcze nie te jej problemy natury egzystencjalnej...


4. Neo - XXI-wieczne ucieleśnienie formuły "od zera do bohatera". Z początku szeregowy korpoludek, Thomas Anderson, z czasem przeistacza się w Wybrańca, cyfrowego Supermana - jest super silny, super szybki, potrafi latać, zatrzymywać kule w locie, wyginać łyżeczki i jeszcze wiele innych rzeczy, przydatnych w zbawianiu zniewolonej ludzkości. Pierwszy film z jego udziałem odniósł spektakularny sukces komercyjny - niestety była to jedyna godna uwagi część trylogii rodzeństwa Wachowskich. Szkoda, że zniweczyli świetny efekt otwartego zakończenia jedynki, by nakręcić kontynuacje, coraz bardziej odstające poziomem od oryginału.

3. Iron Man - najbardziej kochany przez żeńską część publiki cyborg, w dodatku jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie. Niestety, twórcy filmowej trylogii nie pokusili się o sięgnięcie po więcej faktów z życiorysu komiksowego Tony'ego Starka, ograniczając jego mechaniczne Ja do reaktora łukowego w piersi i podskórnych chipów pozwalających mu na kontrolowanie zbroi na odległość. Szkoda, bo po miniserii "Extremis" robi się w tej materii naprawdę ciekawie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kiedyś powstanie reboot serii, tym razem lepszy niż trylogia z Downing Jr.
 
2. Robocop - obok Predatora i Terminatora jeden z symboli mocnego, bezkompromisowego kina action science-fiction lat 80-tych i ze wszech miar postać wciąż kultowa. Od charakterystycznego hełmu z czarny wizjerem, przez sztuczki z giwerą aż do słynnej sentencji dead or alive, you're coming with me - wszystko w nim jest zajebiste. Nie wspominając już, że filmy z jego udziałem (a przynajmniej dwie pierwsze części z Peterem Wellerem w roli głównej) są jednymi z najważniejszych, poruszających kwestie tożsamości człowieka-maszyny. 7 stycznia na ekrany polskich kin wchodzi reboot przygód RoboCopa - po zwiastunach nie spodziewam się rewelacji, raczej średniawej adaptacji, zrobionej po prostu z braku pomysłu na coś nowego. Ale i tak czekam.

1. Darth Vader - co tu dużo mówić, nie ma chyba nikogo, kto choćby minimalnie interesując się filmem, nie rozpoznałby charakterystycznej czarnej maski i przyprawiającego o dreszcze oddechu astmatyka. Upadły Jedi i jeden z najpotężniejszych Sithów w historii Galaktyki przez prawie 40 lat od premiery Nowej Nadzei zyskał sobie ogromną rzeszę fanów. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że większość fanów Gwiezdnych Wojen to de facto fani Dartha Vadera - a w tej liczbie ja (trzecią część arcynudnej prequelowej trylogii obejrzałem przede wszystkim by zobaczyć, jak będzie wyglądać przemiana Anakina Skywalkera - dam sobie uciąć rękę i obie nogi, że wiele osób zrobiło podobnie). Najlepszy dowód na to, że - parafrazując - fascynacja złem jest w nas silna. Hmmm, tak.



0 komentarze :

Prześlij komentarz