Chciałeś kiedyś zostać superbohaterem? Pewnie, że chciałeś. Na twoje szczęście wkrótce marzenia mogą w pewnym sensie stać się rzeczywistością - zwłaszcza jeśli twoim idolem był Tony Stark. Nie, niestety nie będzie to tekst o tym, jak zostać genialnym multimilionerem i skutecznie zarywać panienki...
Kilka dni temu BBC News Technology opublikowało materiał poświęcony stworzonemu przez włoski zespół z Perceptual Robotics Laboratory egzoszkielecie wspomaganym. Body Extender, bo taką nazwę nosi wzmiankowane cudeńko, to - jak zapewniają inżynierowie - obecnie najbardziej zaawansowane i wszechstronne urządzenie w swojej kategorii. Pozwala noszącemu ją użytkownikowi z łatwością podnieść jedną ręką ciężar o masie około 50 kilogramów oraz niemal dziesięciokrotnie zwiększyć siłę oddziaływania na obiekt - jest przy tym stosunkowo lekkie i nie krępuje ruchów pilota. Według Fabio Salsedo, szefa projektu, egzoszkielet PercRo może być z powodzeniem wykorzystywany do pracy przy konstrukcji dużych obiektów oraz w wypadku katastrof, kiedy niemożliwe do przeprowadzenia akcji ratunkowej jest użycie ciężkiego sprzętu.
Rzecz jasna, podobne projekty, inspirowane budową ciała typową dla owadów i skorupiaków, nie są
niczym nowym we współczesnej inżynierii – pionierem w tej kategorii był Rosjanin Mikołaj Jagin, jednak skonstruowane przez niego pod koniec XIX wieku urządzenie nie do końca przypominało to, co znamy dziś. Prawdziwym protoplastą
współczesnych egzoszkieletów był Hardiman, stworzony w latach
60-tych przez General Electrics - projekt okazał się jednak klapą
i to z kilku względów. Choć pozwalał aż dwadzieścia pięć razy zwiększyć siłę
użytkownika, to jego maksymalny udźwig wynosił 340
kilogramów - niewiele, zważywszy na fakt, że sam ważył aż 750...
Ponadto nie był zbyt mobilny (robił jakieś 75 cm na sekundę, czyli niewiele więcej niż babcia z balkonikiem), zaś system, jaki w nim zastosowano dodatkowo wymuszał pewne opóźnienia w wykonywaniu manewrów – nie nadawał
się więc do płynnej i wydajnej pracy.
Dzisiejsze prototypy egzoszkieletów są
już zdecydowanie bardziej dopracowane. Co prawda wciąż nie ma wśród
nich niczego choćby podobnego do zbroi Iron Mana, ale i tak robią niezłe wrażenie ze względu na swoje możliwości i wykorzystane technologie. Większość z nich, jak HULC (wyprodukowany przez Ecso Bionics/Lockhed
Martin) czy dwie generacje XOS (Sarcos/Raytheon) to produkty tworzone
przede wszystkim z myślą o armii – dzięki nim żołnierz bez problemu może nosić na plecach ciężar do 90 kilogramów i
poruszać się przy tym z prędkością około 16 kilometrów na
godzinę (!). I to wszystko w oparciu o lekką, nieograniczającą
swobody ruchów konstrukcję – znajdzie mi Pudziana, który byłby
w stanie dorównać żołnierzowi z czymś takim.
Zastosowanie militarne nie jest
jedynym, dla którego tworzy się takie urządzenia – mogą być
one równie przydatne w medycynie, jako wsparcie dla osób starszych
i niepełnosprawnych. I to już się dzieje – od 2012 roku w stu
trzydziestu japońskich szpitalach funkcjonują egzoszkielety,
stworzone specjalnie w tym celu. Dzięki nim nawet osoby dotknięte paraliżem mogę bez większych problemów stanąć na nogi i po prostu iść - urządzenie do pełnego funkcjonowania wykorzystuje bowiem zestaw specjalnych sensorów, które wykrywają biosygnały, powstające w chwili przekazywania bodźca z mózgu do nieczynnej kończyny oraz ich siłę. W ten sposób kierują ruchem bezwładnej nogi dokładnie tak, jak tego potrzebuje użytkownik. Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak to,
że sam system nazywa się HAL, zaś firma, która go wprowadziła
to... Cyberdyne. Założyciele oczywiście zaprzeczają wszelkim plotkom na temat pochodzenia tej nazwy, ale i tak...
Jakiś tydzień temu Barack Obama na konferencji prasowej ogłosił, że rząd pracuje nad stworzeniem prawdziwego Iron Mana - fajny żarcik, ale nie oderwany tak bardzo od rzeczywistości, jak mogłoby się wydawać. Co prawda możliwości technologiczne jeszcze długo nie dościgną wyobraźni autorów komiksów i raczej nie ma co liczyć na szybkie wprowadzenie do powszechnego użytku nawet tych urządzeń, które już znamy... Ale chociażby na ich przykładzie doskonale widać, jak scenariusze rodem z science-fiction powoli stają się naszą rzeczywistością. Pozostaje tylko jeszcze jedno pytanie:
PANOWIE, KIEDY MECHY?!
Źródła: