Idea człowieka-maszyny jest niemal tak stara, jak samo pojęcie fantastyki i do dziś pozostaje w niej żywa. Jak się jednak okazuje koncept ten powoli przestaje być tylko fantazją - dość powiedzieć, że nowoczesne protezy pozwalają w bardzo zadowalającym stopniu zastąpić utracone kończyny, a drukarki 3D prawdopodobnie już niedługo staną się wybawieniem dla pacjentów czekających na przeszczep organów. Już w 1998 Kevin Warwick, dziekan wydziału cybernetyki Uniwersystetu w Reading rozpoczął eksperyment, mający na celu sprawdzenie do jakiego stopnia ludzki organizm jest w stanie zintegrować się z elektronicznymi implantami - wszczepiając sobie podskórne chipy, umożliwiające mu kontrolę nad różnego rodzaju urządzeniami, Warwick zasłużył sobie na ksywę "Captain Cyborg". To wszystko pozwala myśleć, że w przeciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat wynalazki dotąd obecne tylko w filmach i książkach, już niedługo staną się powszechnie dostępne.
Ale dzisiaj nie o nauce bedziemy mówić - oto lista najciekawszych cyborgów w historii kultury masowej. Wybór jest, oczywiście, czysto subiektywny, choć starałem się kierować w nim przede wszystkich oryginalnością prezentowanych postaci i ich rozpoznawalnością.
10. Metallo - jeden z najpotężniejszych przeciwników Supermana i zdecydowanie jeden z najciekawszych cyborgów wykreowanych na kartach amerykańskiego komiksu. W grudniu ubiegłego roku w świat poszła pogłoska, że zasilany sercem z kryptonitu Metallo pojawi się w planowej na 2016 rok kontynuacji Człowieka ze Stali. Na razie nie wiadomo jak dużą rolę odegra (o ile w ogóle go zobaczymy), pewne jest jednak, że byłaby to bardzo przyjemna odmiana od Generała Zoda czy Lexa Luthora, który - nie wiedzieć czemu - pojawił się w aż czterech z sześciu ekranizacji komiksu o Kal'Elu.


7. JC Denton - główny bohater kultowej gry Deus Ex, klon (przede wszystkim w kwestii ubioru - nosi się zupełnie jak Neo) i cyborg w jednym, jeden z pierwszych stworzonych za pomocą nowatorskiej nanotechnologii. Typ samotnika, zawsze poważny, chłodny - niezależnie od tego, po której stronie barykady i w imię jakiej sprawy występuje, zawsze daje z siebie wszystko, zachowując przy tym specyficzne poczucie humoru. Styl, osobowość, implanty - no po prostu uwielbiam gościa.
6. Borg - kolektyw kosmicznych totalitarystów, przemierzających kosmos w poszukiwaniu nowych technologii do przejęcia, czyli jedno z największych zagrożeń, z jakim musi mierzyć się załoga USS Enterprise. Wymawiane beznamiętnym, komputerowym głosem przywitanie You will be assimilated. Resistance is futile stało się jednym z ich znaków rozpoznawczych, a zarazem chyba najbardziej kultową sentencją w historii Star Treka. Duży plus za gustowne wdzianka i oryginalną, geometryczną architekturę statków kosmicznych.

4. Neo - XXI-wieczne ucieleśnienie formuły "od zera do bohatera". Z początku szeregowy korpoludek, Thomas Anderson, z czasem przeistacza się w Wybrańca, cyfrowego Supermana - jest super silny, super szybki, potrafi latać, zatrzymywać kule w locie, wyginać łyżeczki i jeszcze wiele innych rzeczy, przydatnych w zbawianiu zniewolonej ludzkości. Pierwszy film z jego udziałem odniósł spektakularny sukces komercyjny - niestety była to jedyna godna uwagi część trylogii rodzeństwa Wachowskich. Szkoda, że zniweczyli świetny efekt otwartego zakończenia jedynki, by nakręcić kontynuacje, coraz bardziej odstające poziomem od oryginału.
3. Iron Man - najbardziej kochany przez żeńską część publiki cyborg, w dodatku jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie. Niestety, twórcy filmowej trylogii nie pokusili się o sięgnięcie po więcej faktów z życiorysu komiksowego Tony'ego Starka, ograniczając jego mechaniczne Ja do reaktora łukowego w piersi i podskórnych chipów pozwalających mu na kontrolowanie zbroi na odległość. Szkoda, bo po miniserii "Extremis" robi się w tej materii naprawdę ciekawie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kiedyś powstanie reboot serii, tym razem lepszy niż trylogia z Downing Jr.
2. Robocop - obok Predatora i Terminatora jeden z symboli mocnego, bezkompromisowego kina action science-fiction lat 80-tych i ze wszech miar postać wciąż kultowa. Od charakterystycznego hełmu z czarny wizjerem, przez sztuczki z giwerą aż do słynnej sentencji dead or alive, you're coming with me - wszystko w nim jest zajebiste. Nie wspominając już, że filmy z jego udziałem (a przynajmniej dwie pierwsze części z Peterem Wellerem w roli głównej) są jednymi z najważniejszych, poruszających kwestie tożsamości człowieka-maszyny. 7 stycznia na ekrany polskich kin wchodzi reboot przygód RoboCopa - po zwiastunach nie spodziewam się rewelacji, raczej średniawej adaptacji, zrobionej po prostu z braku pomysłu na coś nowego. Ale i tak czekam.

0 komentarze :
Prześlij komentarz